STAJNIA RAJDOWA INTER-JAR: JAK TO WSZYSTKO SIĘ ZACZĘŁO?
Historia stajni rajdowej Inter-JAR z Bielska-Białej to opowieść o pasji do motoryzacji i mechaniki samochodowej, a przede wszystkim do rajdów samochodowych. Pasji Jarosława Dąbrowskiego, założyciela Inter-JARu, który udowodnił, że wspólnymi siłami można stworzyć wspaniały projekt. Obecnie Inter-JAR to profesjonalny zespół mechaników, zajmujących się serwisem i budową aut rajdowych. Potwierdzają to liczne sukcesy, a także rosnąca liczba kierowców, startujących samochodami z bielskiej wypożyczalni.
Aby przybliżyć tą historię , bo tak chyba trzeba o tym pisać, musimy się cofnąć do roku 1993. Wtedy to pełen zamiłowania do motoryzacji zostałem przyjęty do szkoły Samochodowej W Bielsku-Białej tj. Technikum samochodowego na ul. Filarowej. Oczywiście moją pasją były samochody, ale głównie motocykle i choppery. Byłem za to wielkim przeciwnikiem nadmiernej szybkości i dzikich szaleństw na drodze. Wtedy poznałem Mojego druha Adama, którego serdecznie pozdrawiam i który to miał znajomości w warsztacie Pawła Hańderka i Mariusza Żelazko.
Oczywiście poznaję chłopaków, oglądam ich rajdowego „Malucha” i wpadam w zdumienie i zachwyt. Dzięki Adamowi trafiam na oesy Rajdu Barbórki Cieszyńskiej. Widowisko i sama impreza powodują nieodwracalne zmiany, niesamowita adrenalina uderza do głowy i ten cudowny zapach spalonego paliwa! Widząc, co inni wyprawiają samochodami mam dreszcze. Sam chcę brać w tym udział, tylko jak? Miałem przecież 15 lat. Pod koniec rajdu poznałem kilku chłopaków z Komorowic, z grupy "Reco" Daniela Żywczoka. To samo hobby, te same zainteresowania, lecz inne samochody, Maluchy, Trabanty.
Tak się zaczęło. Ponieważ sam jeszcze nie miałem prawa jazdy, a gdzieś musiałem brać pierwsze lekcje, więc z grupą z Komorowic załapałem się jako chłopak serwisowy. Niestety na początku myłem szyby, tankowałem auto i zmieniałem koła, ale frajda była niesamowicie wielka. Serwisy lotne, bo tak je nazywano niejednokrotnie jeździły szybciej niż rajdówki, mechanicy mieli co robić, a serwis przed i po odcinku nieraz dodawał emocji i podkręcał. To były czasy! W tym czasie serwisowaliśmy Jacka Grzybowskiego, Mariusza Skoczylasa, Marcina Barnata i Olka Raczyńskiego, a także paru innych kierowców, których niestety już nie pamiętam.
Z czasem przyszła pora i na mnie, zrobiłem prawo jazdy i wystartowałem jako pilot z moim kolegą ze szkolnej ławy, Waldkiem Klisiem w KJS-ie Cieszyńskim. Łyse opony, śliska, mokra nawierzchnia i pierwszy kontakt z opisem trasy. Kto z nas tego nie pamięta, "Mój pierwszy raz". Później kupiłem mój pierwszy samochód, oczywiście rajdowego 126p od mojego kolegi Adama, ile było frajdy, zachwytu i satysfakcji. Koleje losu sprawiły, że wystartowałem w kolejnych KJS, ale już jako kierowca. W tym samym czasie zaczynali ze mną swoje kariery Olek Raczyński i Piotrek Adamus. Chłopaki poszli dalej , rozwijali się, a ja zbierałem grosz do grosza, by kupić paliwo, by kupić opony. Niestety to bolączka większości rajdowców.
Rajdy i rajdówki na tyle mocno się u mnie zakorzeniły, że na pracę końcową w Technikum zaproponowaliśmy, że zbudujemy rajdowego "Malucha”. Nauczyciele się zgodzili, a praca dostała 1-wszą nagrodę w Konkursie Wojewódzkim, niestety zabrakło pieniędzy aby ją zaprezentować na Konkursie Ogólnopolskim. Szkoła się skończyła, a po 6 miesiącach poszukiwań w autoryzowanych warsztatach, podjąłem pracę w warsztacie Jarka Kubicy w Kalnej. Trzy lata dały mi niezłą szkołę i duże doświadczenie z mechaniką samochodową, a w międzyczasie studiowałem wieczorowo na Politechnice Łódzkiej w Bielsku na kierunku Budowa Maszyn, specjalizacja silniki.
W tym okresie zbudowałem kilka klatek bezpieczeństwa do samochodów typu 126p i dwie rajdówki tej samej marki. Niestety życie i brak pieniędzy nie pozwoliło mi na rozwijanie Hobby. Po kilku latach jednak sytuacja się zmieniła i z rodzinnego samochodu Lancia Dedra 2.0 zrobiłem auto do sprintów. Jak miło było znów to czuć! Szybko zdałem sobie sprawę , że to jednak nie jest samochód do ścigania. W jednym z bielskich warsztatów odnalazłem na sprzedaż treningową Skodę po Damianie Gielacie - to był samochód, którym można było coś osiągnąć. Warsztat ten zaoferował mi pomoc w remoncie samochodu, niestety trwało to zbyt długo (2 lata),kosztowało zbyt dużo, po czym i tak odebrałem auto w częściach. Nie polecam nikomu takiej sytuacji.
Chęci jazdy były tak duże, że nie mogąc się doczekać na Skodę, kupiłem drugą. Skoda Felicja Kit Car 1.3 - mały remont i będzie jak nowa. Kilka startów tym samochodem sprawiło, że jeszcze bardziej chciałem jeździć. To była sama przyjemność, 120 KM i sześć biegów ze "szperą". Przygotowałem to auto na Rajd Magurski, ale nasz sportowy zbiornik paliwa okazał się niehomologowanym elementem, a nadwozie typu Kit nie pozwalało założyć seryjnego, więc rajdowanie skończyło się na rampie startowej. Wtedy zapadła decyzja o kupnie Peugeota 206 RC od Marcina Paseckiego.
Dostałem niezłą propozycję i już za kilka dni odbyłem pierwsze jazdy. Samochód był z innej epoki i pierwszy start w Rajdzie Warszawskim wywołał ekscytację, jakiej jeszcze nie czułem. Pech chciał, że na mecie lotnej uszkodziliśmy chłodnicę i podstawę filtra oleju i byliśmy zmuszeni się wycofać. Kilka eliminacji musiałem odpuścić by wystartować w Rajdzie Rzeszowskim. A tu już niespodzianka, oprócz mnie mój zespół obsługuje Roberta Smolarka. To był pierwszy rajd, gdzie postanowienia stworzenia profesjonalnego zespołu mechaników, zajmujących się serwisem i budową aut rajdowych miały swoją premierę.
W końcu odebrałem moją nieukończoną Skodę po Damianie i zbudowałem ją na własnym podwórku. Dokupiliśmy wiele narzędzi, drugiego Peugeota 206 RC i busa jako serwisówkę. Na resztę sezonu 2007 dogadałem się z Robertem Smolarkiem na obsługę jego samochodu podczas rajdów, a w wolnej chwili pracowaliśmy nad drugim autem. Na koniec roku mieliśmy w garażu już trzy 206 RC, czwarty w drodze i dwie Skody. Rok zakończyliśmy serwisując "Maluszka" Jurka Tomaszczyka na Rajdzie Barbórki Warszawskiej i na wstępnych rozmowach o przyszłym sezonie z Pawłem Hankiewiczem.
Z nowym sezonem podpisaliśmy umowę na obsługę i wynajem dwóch Peugeotów dla Pawła Hankiewicza i Marcina Gładysza. Na Rajd Wisły i wyścig górski na Górę Żar wynajął od nas auto Bartosz Ciopiński, a Robert Smolarek serwisował się u nas na kilku eliminacjach i pojechał moim autem Rajd Dolnośląski. Do naszej grupy dołączyli również Michał Bolek i od Rajdu Wisły młody kierowca Wojtek Chuchała, obaj startujący Astrami GSi. W wolnych chwilach udało mi się pojeździć w niektórych eliminacjach, ale priorytetem jednak byli i są klienci. W sezonie 2008 budujemy takie auta jak Peugeot 206 RC gr. N, Kia Ceed do pucharu i Honda Civic Type-R.
Rok 2009 zapowiadał się owocnie i bardzo pracowicie. Wyzwania się nie skończyły wraz z poprzednim sezonem, ponieważ musieliśmy zacząć myśleć o większym samochodzie serwisowym, nowszym busie, przygotowaniem super auta dla Pawła Hankiewicza i o budowie poważnego, A-grupowego samochodu. Padło na Hondę Civic w najnowszej wersji Type-R FN2 i Peugeota 206 RC MAX. Sezon 2009 zaczęliśmy więc od startu w Rajdzie Warszawskim. Michał Bolek i Wojtek Chuchała zasiedli w nowych dla siebie Peugeotach 206 RC. W międzyczasie w warsztacie kończyliśmy budowę Type-R’a. Honda po trzech miesiącach zrobiła swoje pierwsze kilometry oesowe. Drobne korekty ustawień, kontrola prawidłowości działania, regulacje i pierwsze wnioski. Niestety do drugiego auta wciąż brakuje nam kilku ważnych elementów.
I w końcu czas na prawdziwy sprawdzian, Rajd Świdnicki. Paweł kończy rajd na 3. pozycji w klasyfikacji generalnej, Wojtek na 7. w klasie N3. Jest nieźle, a zawodnicy dostarczają nam sporo informacji na temat samochodów, ich prowadzenia się i zachowania podczas różnych sytuacji. Małe zmiany w ustawieniach, trochę kilometrów testowych i stajemy przed kolejnym sprawdzianem, jakim jest Rajd Karkonoski. Los chciał, że Wojtek rozchorował się tuż przed rajdem, a Pawłowi ulega awarii linka od zmiany biegów. W rajdzie pozostają jeszcze Nasze dwie załogi, Bolek/Kosecki i debiutanci Dudek/Nagraba . Zajmują odpowiednio 4. miejsce w klasie A7 i 7. w klasie N3.
Wracamy do warsztatu, by przeglądnąć auta, naprawić awarie, by znów przetestować sprzęt w 1. Rajdzie Sławkowskim, aby załogi mogły znów potrenować. Paweł osiąga 1, Wojtek 3, a Michał 4. miejsce w klasyfikacji Gości. To daje satysfakcję, podobnie jak miła atmosfera i koleżeńskie współzawodnictwo. Plany przyszłościowe są bogate, ale w życiu różnie bywa, jednak pełni optymizmu wierzymy, że kiedyś staniemy się jeszcze lepsi i jeszcze szybsi, a kolejni kierowcy będą chcieli u nas budować i serwisować swoje samochody. Czy wzajemnie możemy sobie pomóc? Czy razem z nami chcesz osiągnąć ten sukces? Dołącz do naszej ekipy!
Serdecznie zapraszam,
Jarosław Dąbrowski